ZX Spectrum...

Mam w domu na półce schowane takie pudełko... Oryginalnie zapakowany ZX Spectrum... Pierwszy mój komputer, który kupił mi ojciec. Stare dobre czasy, giełda komputerowa w Katowicach na Gliwickiej. Byliśmy tam co niedzielę. Magia 48KB pamięci, coś niesamowitego. Cała ta ewolucja, a w gruncie rzeczy rewolucja jaka miała miejsce na przestrzeni lat mojego dorastania. Kolejny komputer to była Amiga, później Pecet, później do peceta dopalacz S3 Virge, wspólne spotkania z kumplami i zagrywaniu się w tytułu takie jak command&conquer, settlers, interstate 76, quake, unreal i inne tytuły. To było to. Dzisiaj trudno wytłumaczyć te czasy komuś kto pierwszy kontakt z grami "zaliczył" dzięki PS4.
Share:

Czekając na Zuzię...

Jak już pewnie zauważyliście, panuje tu lekki chaos. Jest to spowodowane prawdopodobnie ilością moich zainteresowań albo, będąc szczerym, wielkim niezdecydowaniem, czym tak naprawdę konkretnie się zająć. I tak caly czas szukam celu. Oczywiście postanowiłem zrobić sobie takie małe podsumowanie i priorytetyzacje zainteresowań. Na pierwszym miejscu jest oczywiście chęć tworzenia, czyli muzyka. Chcę dalej tworzyć, nagrywać, śpiewać i dzielić się tym z innymi. Wydaje mi się, ze naprawdę potrafię to robić i wychodzi mi to. Oczywiście głównie sprowadza się to do śpiewania, bo za cała twórczość muzyczna odpowiada mój brat. To on tworzy numery do których ja pisze tesksty i staram się śpiewać. No pomijając mój drugi muzyczny projekt w którym to mam przyjemność również być współtwórca muzyki. Ale o tym jeszcze będzie... Chciałem znaleźć również czas na kilka innych rzeczy no ale.... właśnie... pojawiło się coś co naprawdę już teraz odmieniło moje życie, a wiem, ze odmieni je jeszcze bardziej. Dowiedziałem się, ze będę ojcem. No fajnie.... ale 6-ty miesiąc, a ja... po prostu nie mogę się doczekać. Czuję, ze w końcu znajdę to czego cały czas szukałem. Już teraz wiem, nie będąc jeszcze ojcem, że bycie nim to chyba najlepsza rzecz na świecie która może mnie spotkać. Wiec wyczekuje, czekam i czekam.... I chciałbym żeby to było już...
Share:

Ciemne blokowisko...

Gdy probuje sobie przypomnieć początek naszej przyjaźni, to maluje mi się obraz szkoły podstawowej do której chodziliśmy, nie wszyscy do tej samej, i komputerów, a dokładnie gier komputerowych. Najpierw był ZX Spectrum, później wybrańcy mieli C64, następnie Amiga 500, no i w końcu pecety. To były magiczne czasy i magiczne doświadczenia, zwłaszcza z tymi nieco starszymi maszynkami. Brak internetu, zdobywanie gier i ich wymiana wśród znajomych, nawet na iglowej drukarce wydaliśmy pismo Games, traktujące o elektronicznej rozrywce. Co niedzielna wyprawa na giełdę komputerową, dziesiątki spiraconych tytułów i wspólne maratony do późnych godzin. Kupione płyty z kilkoma grami udostepnialismy na osiedlu, oczywiście wybrane tytuły i oczywiście za kasę. Za płytę dawaliśmy ok. 80zl co przy miesięcznym kieszonkowym w wysokości 50zl było nie lada wydatkiem. Zainteresowanych było wielu, lataliśmy z lista gier po osiedlu i instalowalismy wybrane tytuły w domu "klienta". Pierwszy mały i nielegalny biznes, ale satysfakcja była wielka. I tak leciały miesiące, lata... Co chwile ktoś miał lepszy sprzęt, bo rodzice na gwiazdkę kupili lepszy procesor, kartę graficzna czy tez dokupili trochę pamięci. Pamięta jak dziś podniecenie pierwsza karta graficzna a dokładnie dopalacz grafiki wspomagający obsługę 3D. No ale sprzęt się bardzo szybko starzał, dzisiaj krolowales na osiedlu, za miesiąc twój procek już się postarzał bo wyszła wersja 25MHz szybsza. Wiec na tamte czasy inwestowanie w kompa było studnia bez dna dla dzieciaków takich jak my. Ale do dzisiaj pamietam jaki byłem dumny jak tylko u mnie jakaś nowa gra chodziła płynnie i to w najwyższej rozdzielczości. A co to było jak przesiedlismy się z dyskietek 3,5 cała na płyty kompaktowe. Rywalizowaliśmy kto ma lepszy CD-ROM. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, ze to były piękne czasy. Nie wspomnę o ilości połamanych joysticków przy spotkaniach "klanu siedmiu" i namiętnym zagrywaniu się w Mortala. No i wtedy wydarzyło się coś co zmieniło nas na zawsze...

W jednym z bloków, w czymś na kształt suszarni, urządziliśmy swój klub, siłownie, miejsce do którego czasami udało się sprowadzić panienki itd. Wtedy akurat był okres wakacyjny, a my postanowiliśmy zabrać z domów nasze komputery, połączyć się po kablu i namiętnie zagrywać się po sieci w tytuły takie jak Duke Nukem czy Quake. Oczywiście postanowiliśmy spędzić tam cały weekend. Problemy logistyczne, przenoszenie sprzętu, tłumaczenie się rodzicom, trwały pół dnia ale w końcu dopięliśmy swego. Zaopatrzeni w jedzenie i piwo, podnieceni całym wydarzeniem rozpoczęliśmy jeden z fajniejszych weekendów w naszym życiu. Przynieśliśmy także sprzęt grający, a żeby zrobić trochę klimatu, postanowiliśmy obejrzeć jakiś horror. Pogoda za oknem dodawała dodatkowego uroku, strasznie wiało, komin z kotłowni, widoczny z okna suszarni dość groźnie kiwał się na wietrze i skrzypiał. Przez zalane deszczem szyby widać było tylko majaczące światła latarni na osiedlu. Jakiś facet spacerował z psem i był tak samo mokry jak jego pupil. Blok delikatnie zadrżał, stara winda zaczęła głośno huczeć przesuwając się po wykrzywionych prowadnicach. Już dawno mieli ja wyremontować, a ten kto dopuścił ja do użytkowania był albo bardzo nieodpowiedzialny albo zdrowo pierdolniety. Dlatego na 11 piętro do naszej suszarni ścigaliśmy się schodami. Tłumaczyliśmy to sobie jako trening po wielu godzinach siedzenia na dupie przed kompem.

 Znowu blokiem zatrzęsło, trochę mocniej.
- Szkody górnicze kurwa - mruknął Seba. - Ten blok się rozpierdoli niedługo - dodał ze śmiechem.
- Dobra, odpalamy sprzęt i gramy bo szkoda czasu - skwitował Rafał.
Na pierwszy ogień poszedł Duke Nukem. Rozegraliśmy kilka pojedynków aż w pewnym momencie wywaliło prąd i zapadła ciemność, nie tylko w bloku ale na całym osiedlu.
Share:

Miłość do rocka... i magiczna Aura :-)

Wszystko zaczyło się w technikum... Pozwólcie, że byda pisoł po polsku. To tam wydarzyło się coś co całkowicie zmieniło moje życie - muzyka rockowa, i praktycznie wtedy zaczęła się moja wielka miłość do "żywych" instrumentów żeby przekształcić się później w miłość do cięższych odmian rocka, nawet tych bardzo ciężkich i totalnie niezrozumiałych dla moich rodziców. I tak od Metallici, przez Mercyful Fate, Dimmu Borgir, aż po Burzum wiodła moja ścieżka muzyczna. Pierwsza gitara akustyczna, kupiona przez ojca, pierwsze akordy, śpiewniki, polski rock, śpiewanie przy ognisku... Później pierwsza gitara elektryczna... kupiona w kawałkach. Gryf był tak gruby, że moimi "mikropalcami" ledwo go szło złapać. Jakieś pseudo-solówki - możliwe były jedynie na 6-tej strunie. No ale nie było przesteteru... Jak tu grać metal??? W ruch poszły roczniki Elektroniki Praktycznej i schematy przesterów gitarowych, których przesterowany dźwięk wyjściowy był tak żałosny, że szkoda godać. No ale siedziało się, trawiło płytki drukowane, wierciło otwory pod oporniki, tranzystory, kondensatory. Mało tego nawet pierwsza moja kaczka gitarowa była z pedału od maszyny do szycia mojej mamy. Z tak profesjonalnym sprzętem były pierwsze próby grania z tabulatur. Jakoś to szło, kasy nie było więc o lepszym sprzęcie można było tylko pomarzyć. No cóż "Master of Puppets" robiło wrażenie na kolegach, a "Nothing else matters" zagrane zgodnie z tabulaturą - na koleżankach...

Teraz sprzęt nieporównywalny ale sentyment został. Pasja do tworzenia muzyki również.

To w sumie początek historii mojej drogi muzycznej, będzie jeszcze o czym pisać. Ale żeby nie być gołosłownym, przytoczę tu jeden utwór z bardziej aktualnych rzeczy. Projekt który obecnie współtworzę nosi tytuł Aura.

Utwór opowiada o pokonywaniu trudności, wytrwałości, o uporze na przekór przeciwnościom losu.


Aura - "Dym"

Jesienne wichry znowu kołyszą świat.
Wrześniowy świt nie chce obudzić dnia.
Wyruszam znów w kolejny kręty szlak.
I tylko chłód i spojrzenia gwiazd.

Ref:
Nie widzę drogi bo zbyt gęsty jest dym.
Od nowa uczę się, jak oddychać mam nim.

Przetarte ścieżki starocią lśnią,
idę przed siebie, jakby pod prąd.
Coraz trudniej wspinać się,
jakby los nic tylko sprawdzał mnie.

Wśród odrapanych ścian, opuszczonych miejsc,
przewracam się.
Czy chcę wydostać czy zostać tu chcę.
Obojętnie i przyjemnie mi jest,
bo tu, tu nie znajdzie nikt mnie.

Nie chcesz obudzić dnia,
niech w Twojej głowie wieczna zamieć trwa.
Chcę dalej iść pod wiatr,
nie chcę już wracać, chociaż czuję strach.

Znowu umierać mi łatwiej,
bo trudniej jest żyć...



Share:

Piyrszy post!

No dobra... Piyrszy post bydzie po ślonsku. Na początku pytanie po co jo to pisza? Jest miliard blogów pisanych przez zdolnych ludzi  kierzy chcą podzielić się swoimi pasjami. Ktoś tam dobrze warzy, kieryś inny spino się po górach, robi zdjyncia, jeszcze inny pisze opowiadania, pije gorzoła itd... Jo założyłech bloga... z tego samego powodu... bo miolech tako potrzeba... Potrzeba pisania, tworzynia i dzielynia się tym... dzielynia się tekstami, muzykom, ciekawymi historiami, przygodami i sytuacjami kiere przydarzyły mi się w życiu i na tyla mi zapadły w pamięci, że warto ło nich wspomnieć. Byda pisoł dużo ło Bieszczadach - kiere kochom! To mój drugi dom. Byda pisoł ło rzeczach kierymi się interesuja na codziyń i tych kiere zatrzymały mie na tyla, że trocha się ło nich dowiedziołech. Może kogoś to zaciekawi i mu się przydo. Blog tyn byda traktowoł w dużyj mierze jako pamiętnik, może trocha poradnik, zbiór myśli, dziennik pokładowy, coś w tym rodzaju. A że pomimo ścisłego umysłu - jak mi się wydaje - jestech marzycielem i często moja wyobraźnia ciągnie mie w różne dziwne miejsca, jak już wspomniołech, czuja potrzeba tworzenia i uważom że ta forma przekazu daje mi nieograniczone możliwości zobrazowania i wykreowania swojego świata. Myśla, że blog jest odpowiednim miejscem żeby zebrać wszystko do kupy i podzielić się tym z Wami. Byda się cieszył jak się Wom spodobają moje wpisy. Żeby wszyscy się cieszyli, niy zawsze bydzie po ślonsku, bo choć pochodza ze ślonska a dokładnie z Katowic - potrafię też pisać poprawną Polszczyzną.

Życza miłej lektury i w następnym wpisie przybliża Wom trocha skąd się w ogóle wziałech i czym się zajmuja. Jak już zauważyliście, mom trocha niy po kolei w gowie.
Share:

Szukaj na blogu:

Ostatnie posty

Polecany post

Pasjonaci są wśród nas… Retro kolekcje - Kusok

Jesteśmy zajarani retro! Wśród nas jest wielu fajnych ludzi, pasjonatów i kolekcjonerów elektroniki minionej epoki.  My Retro Hobby. Tak naz...

Popularne posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.