Jak w tej piosence "...i wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki ogień"... Udało się wyskoczyć na chwilę, a w zasadzie to wrócić w Bieszczady. Pogoda dopisała, odwiedziliśmy parę miejsc i to najważniejsze - Olchowiec w którym to zaczęła się ta cała przygoda z Bieszczadami. Obecnie bezpańska Przystań Pod Brzęczącymi Trzmielami dumnie stoi i przypomina o tych wszystkich latach tu spędzonych, a dzięki zaangażowaniu i pracy lokalnych wędkarzy, ma się całkiem dobrze. Jednak krąży historia, że już niedługo może zniknąć... Mola to już dawno nie ma i muszę odszukać jakieś stare fotki jak jeszcze pływało, jak skakaliśmy z niego do wody, przesiadywaliśmy tam godzinami, graliśmy na gitarach i spaliśmy na nim. Kończy się pewna epoka, a może już się skończyła... Najważniejsze to pamiętać, a jest co wspominać.
Kręci mnie retrogaming, stare sprzęty i dobra muza. Coś tam śpiewam i brzdękam na gitarze (Aura, In His Name). Uwielbiam też góry, bieganie, Bieszczady i krótkofalarstwo. Na te miliard pasji wciąż brakuje czasu ale w wolnych chwilach lubię się nimi dzielić, opowiadać i nagrywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz