21.10.2018, niedziela, godz. 6:30 i długo wyczekiwany wyjazd w Beskidy.
Pierwsza wspólna wyprawa naszej 5-osobowej ekipy. Jak na pierwszy raz za cel
obieramy sobie Klimczok - niewysoki Beskidzki szczyt (1117 m.n.p.m.) - tak na rozruch, celem dalszych wspólnych wypadów. Już podczas podróży z Katowic na drodze natrafiamy na małą atrakcję w postaci rodzinki dzików.
Szukając inspiracji do napisania tekstu oraz będąc w dalszym ciągu pod wpływem świetnej płyty Riverside, przeglądam zdjęcia z ostatnich wyjazdów. Od razu uwagę przykuwa jeden obrazek, zdjęcie zrobione na szlaku na Tarnicę. Stare, usychające drzewo wyłania się na tle pięknych połonin. Jest w nim coś magicznego, na swój sposób pięknego.
Przy okazji jesiennego spaceru - ciekawe Falloutowe akcenty w centrum Katowic, Kilka spalonych samochodów po delikatnej obróbce robią wrażenie, jakby wyjęte z post-apokaliptycznego świata. Od razu nasuwa się pomysł utrzymania kolejnego utworu Aury właśnie w tym klimacie...
Zgodnie z informacją jakie zapisała moja lustrzanka, było to w sierpniu 2011 roku. Piękne, upalne lato i jak zwykle nasza kochana Wetlina, obecnie zatłoczona, szczególnie w długie weekendy. Na szczęście gdzieś wysoko na szlaku jest znacznie lepiej. Pamiętny grill na polance praktycznie na końcu Wetliny - obecnie coś tam budują (pewnie następny pensjonat) i teren jest rozkopany, więc kolejne miejsce traci swój urok.
W końcu nadeszła jesień, kiedyś znienawidzona, dziś moja ulubiona pora roku. Piękna, klimatyczna, magiczna. Zawsze wtedy mam ochotę tworzyć muzykę, pisać teksty, czytać książki, których się sporo nazbierało, grać w gry i robić rzeczy które w lato jakoś nie "wchodzą". Ciężko się wczuć w klimat np Lovecrafta kiedy z nieba leje się żar. Jestem wtedy jakiś taki mniej wrażliwy. Zresztą szarość, chłód i deszcz mają swój urok. A kolory przyrody - przepiękne, np w Bieszczadach. Nostalgia...
Do tego piękny prezent od chłopaków z Riverside na jesienne wieczory - nowa płyta "Wasteland", która miała swoją premierę w piątek - całkowicie mnie pochłonęła swoim klimatem. Od piątku do dzisiaj kręciła się w moim odtwarzaczu chyba ze 100 razy. Mimo że klimat post-apo, przekaz i interpretacja uniwersalna. Smutek, tęsknota, przemijanie...
To tak jak z jesienią w Bieszczadach... za którą się tęskni, na którą się czeka, która w końcu przemija...
Kolejny poniedziałek... Po weekendzie ciężko się wraca do życia, no ale nie ma co narzekać. Najpierw praca, później obowiązki domowe, no i... chciało by się już dychnąć... ale w sumie daje o sobie znać lekka nadwaga i wisząca na lodówce kartka z planem treningów. Chciałoby się wziąć długopis i zaznaczyć kolejny "X" jako odbyty trening. No ale cóż, bez pracy (ciężkiej) efektów nima. No więc godzina męczarni i satysfakcja z realizacji planu. No i jakieś efekty już są. No to teraz kanapa... nieee, jeszcze nie. Obiecałeś sobie przecież, że konsekwentnie będziesz przerabiał kurs gitarowy który niedawno kupiłeś. Przecież chcesz wejść ze swoimi solówkami na wyższy poziom. Kolejna lekcja przerobiona, trochę ciezko to idzie bo przez te wszystkie lata grania pomimo posiadania już nawet dosyć niezłych umiejętności, pewne nieprawidłowe zagrywki weszły w nawyk no i teraz ciezko się ich oduczyć. No ale trzeba iść dalej. No i w końcu odpoczynek i miła niespodzianka. Żona upiekła ciasto z owocami leśnymi. Pyyycha. Dobranoc.
Jak już wcześniej pisałem moje zainteresowania muzyczne lawirują wokół muzyki rockowej, głównie tej cięższej - metalowej. Swoją przygodę z metalem zacząłem od płyty "Load" Metallic`i, a później moja droga powiodła mnie w gęste i mroczne lasy krajów skandynawskich. Warto tutaj wspomnieć o Dimmu Borgir i płycie "Enthrone Darkness Triumphant" w kórej się zakochałem. Po dziś dzień sentyment do black metalu pozostał. Nastrój już prawie jesienny więc jest klimat do tworzenia. I tak w zeszłym roku powstał projekt In His Name i utwór zapowiadający "The Warning" z historią zainspirowaną twórczością H.P. Lovecrafta. Podczas jesiennej aury chcę "zagęścić" ruchy i nagrać kolejne utwory. Szkice riffów już nagrane, więc myślę że kolejne utwory niebawem powstaną. Na tą chwilę przedstawiam Wam pierwszy i jedyny utwór In His Name - "The Warning".
Pocztówka z zeszłorocznego wypadu w Bieszczady i spaceru do Jeziorek Duszatyńskich - miejsca w którym jeszcze nie byliśmy. Polecam każdemu. Szlak spacerowy, bardzo przyjemny - nie pamiętam dokładnie ale chyba z 5km w jedną stronę. Oczywiście z przygodami, bo na drodze do samego Duszatyna stanął nam zakaz wjazdu. No i problem... Samochodu w sumie nie ma gdzie zostawić, a iść z buta to trochę kawał drogi - jakieś 5km do początku szlaku i następne tyle do samych Jeziorek. Zapytaliśmy pewnego "lokalsa" który powiedział, że mamy olać ten zakaz i przejechać kilka razy przez rzekę bo jej stan jest niski. A w razie problemów powiedzieć, że jedziemy do "grubego" - podobno jakiś Leśniczy. No bo rzeczywiście w samym Duszatynie jest leśniczówka. Za namową Pana "lokalsa" ruszyliśmy przez rzekę i dotarliśmy. Na miejscu okazało się, że można tam normalnie dojechać od strony Komańczy, no ale cóż - my lubimy przygody. Piękna wieś, otoczona bujnym lasem. Gdzieś w tle leśniczówka, obok jakieś zabudowania, jest i knajpka. Niedaleko początku szlaku kilka namiotów. I tak ruszyliśmy w drogę. Trasa bardzo piękna, urozmaicona widokowo - jak to w Bieszczadach. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć.
Idąc wzdłuż rzeki po drodze mijamy piękny wodospad.
Przy końcu wędrówki między drzewami wyłania się jedno z jeziorek.
No i w końcu jeziorko duszatyńskie w pełnej okazałości.
Powiem szczerze - tutaj naprawdę czuć magię tego miejsca. Jeziorek jest kilka. Dolne i górne - które dzieli od siebie ok. 10 minut spaceru. Wrażenie robią powalone drzewa zatopione w wodzie.
Żegnajcie Bieszczady...
Kilka fotek zrobionych podczas majówkowego wypadu na szlaku na Tarnicę. Nic jednak nie odda widoku tych rozpościerających się dziesiątki kilometrów gęstych i zaklętych lasów, bujnych połonin i majaczących gdzieś w oddali, majestatycznych szczytów. Lato się kończy a ja się cieszę bo nadchodzi najpiękniejsza (kiedyś znienawodzona przeze mnie) pora roku - jesień. Klimat i magia Bieszczadzkich kolorów, puste szlaki i te widoki... Szkoda, że dzień tak krótki.
I tak w tle Tarnica... i piękne połoniny.
Wedrówka z Ustrzyk Górnych i powrót do Wołosatego.
Więc zostawiam Was Biesy i Czady, na krótką chwilę - bo gdy nadejdzie jesień spotkamy się znowu.
Do zobaczenia...
W końcu udało mi się ukończyć tekst do kolejnego utworu Aury - "Szepty nocy". Miałem jakiś problem z jego ukończeniem, chciałem żeby oddał klimat nocy i jednocześnie pasował, komponował się z muzyką.
Piosenka ukazuje świat pogrążony w nocnym śnie. Noc ma swój specyficzny klimat, często nie dostrzegamy jej piękna.